związki przyczynowe pomiędzy zjawiskami, podobieństwa i różnice. „Pan Eden“ — oto, co go uderzyło, jego, którego przez całe życie nazywano
„Eden“, lub „Martin Eden“, albo poprostu „Martin“. Nagle — „pan“! Widocznie tak trzeba —
wytłumaczył sobie pocichu. Jak pod wpływem zaklęcia roztworzyła się w czaszce niby wklęsła ciemnia, na tle której przesuwać się począł nieskończony szereg obrazów z całego życia: paleniska
okrętowe, pokłady, obozy i zatoki, więzienia i spelunki, baraki szpitalne i ciemne zaułki miejskie. Nicią skojarzeń było jego własne imię, wymawiane
w najrozmaitszych okolicznościach.
Odwrócił się szybko i spojrzał na dziewczynę.
Gra wyobraźni ucichła natychmiast. Ujrzał bladą,
powiewną istotę o wielkich, rozumnych oczach błękitnych i olśniewającem bogactwie jasno-złotych
włosów. Nie zdawał sobie sprawy, jak była ubrana,
czuł tylko, że ubranie musi być równie cudowne,
jak ona sama. Wydała mu się podobna do blado-złotego kwiatu na smukłej łodydze. Nie, była duchem, jasnością samą, bóstwem. Równie subtelne
piękno nie mogło pochodzić z tej ziemi.
A może książki mówiły prawdę? Może takich kobiet jest wiele na wyższych szczeblach życia ludzkiego? Ją oto mógłby opiewać taki Swinburne! A
może podobną miał na myśli, kiedy malował jasną
Yseult w owej książeczce na stole? Cała burza wrażeń, myśli i uczuć wybuchnęła w Martinie i ogarnęła na krótkie mgnienie. Dla realnej sytuacji nie
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/16
Ta strona została przepisana.