bydlęca brutalność aluzji nie przywiodła go na ziemię. Ból i złość niedostępne mu były w tej chwili.
Posiadł przeżycie cudowne, odczuć mógł chyba tylko litość dla tego ludzkiego robaka. Przesunął po
nim oczyma, nie widząc. Jak we śnie pobiegł na górę, żeby się przebrać, i dopiero zawiązując krawat,
uświadomił sobie, że brzęczy mu w uszach jakiś
dźwięk ohydny. Po chwili zastanowienia pokrył go
z końcowem zdaniem pana Higginbothama, które
wcześniej nie zdołało przeniknąć do mózgu.
Kiedy frontowe drzwi mieszkania Ruth zamknęły
się cicho, i młodzi zeszli ze schodów — Martin poczuł się nieswojo. Towarzyszenie panience na odczyt nie jest zbyt łatwem szczęściem. Nie orjentował się wrogóle, co należy przedsięwziąć. Widywał
nieraz na ulicy, że panie z wyższej sfery szły pod
rękę z panami. Nie zawsze jednak. Martin więc nie
wiedział sam, czy pod rękę chodzi się tylko wieczorem, czy też może tylko z żoną, lub krewną?
Wchodząc na trotuar przypomniał sobie Minnie;
była zawsze bardzo wymagająca. Wyszedłszy z nim
na spacer po raz drugi w życiu, nieomieszkała przywołać go do porządku zato tylko, że szedł po wewnętrznej stronie chodnika; Minnie głosiła kanon,
iż kawaler iść winien po stronie zewnętrznej. Miała
też miły zwyczaj deptania po piętach, w celu przypomnienia, iż zejść należy na stronę zewnętrzną.
Martin dziwił się zawsze, skąd też zdobyła Minnie
owe prawidła etykiety, ale nie wiedział, czy aby
napewno przeniknęły one „z góry“.
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/160
Ta strona została przepisana.