Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/161

Ta strona została przepisana.

— Spróbować nie zawadzi — zdecydował, znalazłszy się na ulicy, i poszedł obok Ruth po zewnętrznej stronie chodnika. Natychmiast jednak wyłonił się drugi problemat: czy powinno się ofiarować ramię? Nigdy w życiu nie ofiarowywał kobiecie ramienia! Z dziewczętami, które znał był dawniej, nie chodziło się pod rękę. Najpierw szło się obok siebie, a potem poprostu — ramię wokoło kibici, a kobieca główka na męskiem ramieniu (o ile ulica nie była oświetlona). Tym razem jednak — co innego. Ruth jest innym rodzajem kobiety. Trzeba przecie coś przedsięwziąć!
Lekko więc, leciuteńko, zaokrąglił ku niej ramię, tylko na próbę, nie zapraszając, ale ot tak, przypadkowo. I nagle — stała się rzecz cudowna: poczuł lekką rączkę na swem ramieniu. Rozkoszny dreszcz przeszył go od tego dotknięcia, i przez chwilę miał wrażenie, iż ziemia usuwa mu się z pod nóg, on zaś razem z ukochaną płynie w powietrzu. Wkrótce jednak do rzeczywistości przywołała go nowa komplikacja. Przechodzili przez ulicę. Fakt ten przemieszczał Martina na wewnętrzną stronę chodnika. Czy wobec tego należało puścić ramię panienki i stanąć u drugiego jej boku? I czy manewr ten powtarzać należy za każdym razem? Coś tu jest nie tak — pomyślał Martin i odtąd zdecydował nie zwracać na nic uwagi i robić naiwnego. Ale i to rozwiązanie nie zadowolniło go w zupełności, wobec czego, znalazłszy się na chodniku nie od strony jezdni, zaczął rozprawiać z powagą i zapałem, chcąc w ten