Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/165

Ta strona została przepisana.

zepsutych jarzyn. Jak te tutaj nadgniłe kartofle. Gryź, psiakrew, spróbuj jak smakuje! A jednak — wolno ci otworzyć mądrą książkę, słuchać pięknej muzyki, rozkoszować się dobrym obrazem, rozmawiać najczystszą angielszczyzną, myśleć o rzeczach, które nie obchodzą żadnego z twych braci, uciec precz od wołów roboczych i rozmaitych Lizzie Connolly, ukochać bladego ducha kobiety o sto mil odległej, kobiety, co żyje pomiędzy gwiazdami. Ktoś ty jest, i czem jesteś, pytam? I czy będzie co z ciebie?
Pogroził sam sobie pięścią, usiadł na brzegu łóżka i począł śnić z szeroko otwartemi oczyma. Potem wyjął zeszyt, podręcznik algebry, i pogrążył się w równania kwadratowe. Godziny mijały. Gwiazdy gasły. Blady świt zaglądał w okna.