bezpłodne. Średniowieczna metafizyka Kanta nie
dała mu klucza prawdy i przyczyniła się tylko do
chwilowego zwątpienia w siły własnego umysłu.
W ten sam sposób, próby zapoznania się z teorją
ewolucji ugrzęzły w beznadziejnie naszpikowanym
technicznemi terminami dziele Rornanesa. Martin
nie zrozumiał nic i jedynym wnioskiem, do jakiego
doszedł po przeczytaniu, było, iż cała ta ewolucja
jest jakąś zasuszoną i przysypaną piaskiem teorją,
uznawaną przez nieliczną garstkę drobnoludków,
zagrzebanych w olbrzymie i niezrozumiałe słowniki. Obecnie dowiedział się, że teorją ewolucji
przestała już nawet być teorją, a stała się ogólnie
wiadomem i uznanem objaśnieniem procesu rozwojowego świata i że uczeni nie dyskutują już o jej
prawdziwości, a różnią się jedynie w poglądach na
jej przebieg.
Wtedy to właśnie objawił się chłopakowi Spencer, ten, który uorganizował wiedzę w całość, sprowadził wszystko do jedności, wypracował ostatnie
przesłanki i podsunął przed oszołomione oczy
wszechświat tak skonkretyzowany, że aż podobny
do modelu statku, budowanego czasem przez marynarzy i chowanego troskliwie pod szklanym kloszem. Nie istniały już kaprysy, ani przypadki.
Wszystko było prawem. Posłuszny prawu był lot
ptaka i w imię tegoż prawa, plazma ożywiona fermentem poruszyła się ongiś, urosła, rozwinęła skrzydła, tułów, kończyny i stała się ptakiem.
Martin krok za krokiem wznosił się ku intelek-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/169
Ta strona została przepisana.