przy pracy; są oni specjalistami, a kiedy skończą
swoją robotę, pani korzystać będzie z oczyszczonego kominka, nie wiedząc nic o jego konstrukcji.
— Obawiam się, że przykład jest trochę naciągany.
Ruth popatrzała znacząco, a chłopak odczuł lekki
wyrzut w jej spojrzeniu. Niemniej jednak, pewien
był własnej słuszności.
— Wszyscy myśliciele, twórcy wielkich syntez,
najpotężniejsze umysły świata — opierają się na
specjalistach. Czyni to między innymi Herbert
Spencer, budując uogólnienia filozoficzne na odkryciach tysięcy wynalazców. Musiałby żyć ze sto
lat, żeby porobić je samemu! Tak samo Darwin;
posługuje się wszystkiem, czego nauczyli go botanicy i hodowcy.
— Martin ma rację — odezwał się Olney. —
Wiesz pan, do czego dążysz, Ruth zaś nie wie ani
czem jest, ani czego chce. No — niewątpliwie —
uprzedził jej protest. — Wiem, wiem, pani nazwie to ogólną kulturą. Lecz w takim razie obojętną jest rzeczą, co się studjuje. Może pani studjować francuski, niemiecki, albo cisnąć to wszystko i pogrążyć się w esperanto. Osiągnie pani
ten sam poziom kultury. Równie dobrze może pani
zająć się greką lub łaciną, chociaż to się nigdy na
nic nie przyda. Przecie to równie dobra kultura!
A jednak nie. Panna Ruth studjuje starongielski,
jest znacznie mądrzejsza, niż przed dwoma laty
i napewno nie pamięta nic więcej ponad: „When
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/176
Ta strona została przepisana.