Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/177

Ta strona została przepisana.

that sweet April with his showers soote“ — no czyż nie tak? Wystarczyło to jednak do osiągnięcia upragnionego poziomu kultury — dodał z uśmiechem, po raz drugi nie dopuszczając Ruth do głosu. — Wiem o tem dobrze, byliśmy przecie w tej samej klasie.
— Mówi pan o kulturze wyłącznie jak o środku do osiągnięcia pewnego celu! — wykrzyknęła panienka; oczy jej zabłysły, na policzki wystąpiły wypieki. — Dla mnie kultura jest celem sama w sobie.
— Martin jednak pragnie czego innego.
— Skądże pan może wiedzieć?
— No, czego pan pragnie, Martin, hę? — zagadnął Olney, tym razem zwracając się ostentacyjnie do młodego marynarza. Martin poczuł się nieswojo i spojrzał błagalnie na Ruth.
— Tak, tak, proszę powiedzieć, czego pan pragnie; — nalegała panienka — to rozstrzygnie spór.
— Hm, niewątpliwie chodzi mi o ogólną kulturę — wykręcał się chłopak. — Kocham piękno, a kultura jest umiejętnością subtelnego odczuwania piękna.
Skinęła głową i spojrzała triumfalnie.
— Bzdury! — rzucił się Olney — sami o tem państwo wiecie. Martin szuka karjery, a nie żadnej „kultury ogólnej“, lub w szczególności „kultury artystycznej“. Przypadkowo jednak tak się złożyło, że kultura artystyczna jest mu w danym wypadku potrzebna do karjery. Gdyby chciał zostać naprzykład chemikiem, kultura owa byłaby mu mniej po-