tajemniczą maszynę, ale krwawił już śmiertelnie,
tygodnie więc, nie lata, rozstrzygnąć były winne o wyniku walki. Każde zsumowanie tygodniowych
wydatków uświadomiało go o zbliżającej się ruinie,
ostatecznie zaś przeważyło szalę rozesłanie raz jeszcze ze czterdziestu rękopisów. Nie kupował już
książek, oszczędzał jak najskrupulatniej, próbując
odwlec nieunikniony koniec; prawdę powiedziawszy
jednak, oszczędzać nie umiał i własnoręcznie o tydzień przybliżył chwilę krytyczną, podarowawszy
siostrze Marian pięć dolarów na suknię.
Walczył w ciemnościach, pozbawiony rady i zachęty, osaczony przez zniechęcających. Nawet Gertruda spoglądała nań, jak gdyby pytająco. Początkowo, z siostrzaną pobłażliwością tolerowała to, co
uważała za warjackie wybryki; teraz jednak, w swej
siostrzanej troskliwości zaniepokoiła się poważnie,
czy ekstrawagancje nie przechodzą w obłąkanie.
Martinowi dokuczało to boleśniej, niż ostentacyjna i jadowita pogarda Higginbothama. Martin wierzył
w siebie, ale nikt nie podzielał jego wiary, nawet Ruth. Pragnęła, żeby poświęcił się wyłącznie studjom i chociaż nigdy wyraźnie nie potępiła jego
prób pisarskich, nie pochwala ich również.
Dotychczas Martin nie proponował jej ani razu
czytania swych utworów. Pochłaniały ją w całości
prace uniwersyteckie, chłopak zaś nigdy nie pozwoliłby sobie zabierać jej drogiego czasu. Ukończywszy jednak pracę i uzyskawszy stopień naukowy — Ruth zwróciła się doń sama z prośbą o przeczyta-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/186
Ta strona została przepisana.