Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/187

Ta strona została przepisana.

nie czegoś. Martin był w siódmem niebie. Oto sędzia prawdziwy! Ruth — Bachelor of Arts! Studjowała literaturę pod kierunkiem fachowców. Redaktorzy znali się może również — Ruth jednak sądzić będzie inaczej. Nie wręczy mu przecie drukowanego zawiadomienia, ani nie poinformuje sucho, iż brak upodobania do jego prac dowodzi bezwarunkowo braku wszelkiej ich wartości.
Porozmawia z nim ciepło, żywo, po ludzku, odezwie się po swojemu, wesoło, jasno, a przedewszystkiem — i to jest najważniejsze — zobaczy prawdziwego Martina Edena, oceni wartość jego duszy i serca i dojrzy, choć dalekie, błyski jego marzeń i siły.
Martin zebrał kilka kopij swoich nowel i — zawahawszy się chwilę, dorzucił jeszcze — Liryki Morza. — Pewnego czerwcowego popołudnia wsiedli na rowery i pojechali na ulubione pagórki za miasto. Martin po raz drugi w życiu znalazł się z dziewczyną poza jej domem i, podczas gdy sunęli w balsamicznem cieple powietrza, leciutko drgającem od świeżego oddechu morza, przeniknęła chłopaka głęboka świadomość, jak piękny i dobrze urządzony, jest świat, jak słodko jest żyć i kochać.
Zostawili rowery przy drodze i weszli na szczyt pagórka, na ciemnozłotą polankę, gdzie spalona od słońca trawa wydychała suchą a słodką woń żniw.
— Spełniła swoje — odezwał się Martin, kiedy Ruth usiadła na jego rozpostartym płaszczu, on zaś na ciepłej ziemi. Wdychał woń rumianych ziół, co