zalet łacinie, jako części fundamentu pod karjerę.
Rysowała mu swój ideał mężczyzny, wzorowany
w całości na podobiźnie ojca, zlekka wycieniowany
charakterystycznemi linjami pana Butlera. Martin
słuchał poważnie, chętnie, leżąc nawznak, patrząc
ku niej w górę i radując się każdem poruszeniem
dziewczęcych warg. Umysł nie pochłaniał jednak
zbyt chciwie słów panienki. Nie widział żadnych
ponęt w roztaczanych przez nią perspektywach. Równocześnie zaś uświadamiał sobie ostry ból rozczarowania i boleśniejszy jeszcze poryw miłości. We
wszystkiem, co mówiła, nie było ani słowa o jego
pracy literackiej, a rękopisy przywiezione do przeczytania leżały nietknięte na ziemi.
Nareszcie, skorzystawszy z przerwy w rozmowie,
Martin spojrzał na słońce, mierząc oczyma jego wysokość, i przypomniał o istnieniu rękopisów, począwszy je zgarniać z ziemi.
— Ach, zapomniałam — odezwała się skwapliwie Ruth. — Tak, tak, bardzo chciałabym posłyszeć...
Przeczytał więc nowelę, którą uważał za najlepszą. Nazwał ją „Wino życia“ i moc tego wina, co
szumiało mu w mózgu, gdy pisał, upoiła go na nowo
podczas czytania. Pomysł miał pewien czar swoisty, podkreślony jeszcze oryginalnem ujęciem i wykończeniem. Cały ogień dawnej namiętności, zaznany
ongiś przy pisaniu, rozżarzył się teraz na nowo,
i chłopak zapamiętał się tak dalece, że głuchy był
i ślepy na wady własnego utworu. Inaczej Ruth.
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/191
Ta strona została przepisana.