Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/197

Ta strona została przepisana.

kiej gdy nagradza, niewiernej i kapryśnej, żądającej cierpliwości bez granic, straszliwych dni i nocy, znoju, by wreszcie u kresu okrutnego wysiłku, pragnienia, głodu, długiej męki, potwornego delirjum, zgniłej gorączki we krwi i pocie, obdarzyć blaskiem słonecznej chwały lub mrokiem śmierci, by doprowadzić poprzez długie dni zła i miernoty ku królewskim osiągnięciom i bohaterskim dokonaniom.
Wszystko to i więcej jeszcze tchnął Martin w opowiadanie i to właśnie, jak przypuszczał, rozgrzało zasłuchaną, znieruchomiałą dziewczynę. Oczy jej rozszerzyły się, blade policzki zapałały i zdawało się, że z trudnością chwyta oddech. Istotnie, Ruth była wzruszona. Uległa przecież czarowi bliskości Martina, nie czarowi jego utworu. Mało myślała 0 noweli; natomiast żar męskiej potęgi, dobrze znany prąd siły, po dawnemu, otoczyły ją i obezwładniły. W uczuciu Ruth istniała sprzeczność. Opowieść stanowiła przewodnik, za którego pośrednictwem siła i męskość ogarnęły dziewczynę, zyskiwały władzę. Odczuwając siłę, nie uświadamiała sobie jednak działania przewodnika. W chwili, gdy zdawała się być najbezwzględniej porwana tem, co słyszała, w istocie była uniesiona przez myśl najzupełniej temu obcą — myśl straszliwą i niebezpieczną, co nagła i nieproszona zrodziła się w mózgu.
Schwytała się na rozważaniu, czem jest właściwie małżeństwo. Po chwili, uświadomiwszy sobie całą natarczywość i żar tej myśli — przeraziła się sama. Podobne uczucie było jej najzupełniej obce