Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/201

Ta strona została przepisana.

które urywki podobały się nawet! Pierwsza to zachęta, jaką kiedykolwiek otrzymał.
— Dobrze! — odrzekł namiętnie. — Obiecuję pani, że dopnę swego. Zrobiłem już spory kawał drogi, wiem o tem, i dużo mi jeszcze do przejścia pozostało, ale dojdę do celu, choćbym miał iść na kolanach. — Wyciągnął ku dziewczynie zwitek rękopisów. — Oto są „Liryki Morza“ przed samym domem wręczę je pani, żeby pani mogła sama odczytać swobodnie. Chciałbym zato mieć pewność, że usłyszę pani szczere zdanie. Niczego mi tak nie potrzeba jak krytycznej oceny. Proszę, błagam, niech pani będzie szczera!
— Będę najzupełniej szczera — obiecała panienka — tając w duszy niemiłe przeświadczenie, że dzisiaj szczera nie była, oraz wątpliwość, czy nadal szczera być potrafi.