bie ojca, pana Butlera, oraz Andrzeja Carnegie,
który z biednego chłopca emigranta stał się dla
świata wielkim dawcą książki.
Wszystko to rozumiał Martin dobrze; panował
nad tem oddawna. Podążał teraz z łatwością za myślą Ruth i dusza jej przestała wydawać mu się zaklętym cudem. Byli już oboje na równym poziomie
intelektualnym. Brak wielu punktów stycznych nie
gasił miłości Martina; płonęła goręcej niż kiedykolwiek, kochał bowiem Ruth taką, jaką była i nawet
jej wątłość fizyczna stawała się w oczach chłopaka
jednym więcej urokiem. Czytał kiedyś o chorej Elżbiecie Barret, która przez całe lata stopą nie dotknęła ziemi, aż do pewnego dnia płomiennego, kiedy
uszła z Robertem Browningiem i stanęła o własnych
siłach na szczerej ziemi, pod niebem otwartem. To,
co Browning uczynił dla swojej ukochanej, on,
Martin, uczynić może dla Ruth. Przedewszystkiem
jednak Ruth musi go pokochać. Reszta będzie łatwa. Odda dziewczynie własną siłę, zdrowie własne!
Oczyma duszy widział już wspólne życie w latach,
które nadejdą, wśród pracy i wykwintu, na tle dobrobytu, widział siebie i Ruth zgłębiających, rozważających poezje. Ruth wtulona w stos wzorzystych poduszek, czytająca głośno. Ten właśnie
obraz nasuwał się zawsze. Oto widocznie klucz
ich szczęścia. Niekiedy znów czytał Martin, trzymając wpół ukochaną, ona zaś słuchała wsparta
główką na jego ramieniu. Czasami wpatrywali się
razem w drukowaną kartę piękna. Pozatem
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/249
Ta strona została przepisana.