Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/255

Ta strona została przepisana.

i niewinna, pokochała takiego człowieka. Są przecie na świecie szlachetni, dzielni i czyści ludzie, prawdziwi mężczyźni. Poczekaj na jednego z nich. Spotkasz go zczasem, pokochasz i sama będziesz kochana i szczęśliwa, jak ja szczęśliwa byłam z twoim ojcem. Jest jeszcze jedna rzecz, o której kobieta zawsze pamiętać powinna...
— Słucham, mateczko!
Głos pani Morse cichy był i słodki, kiedy wyrzekła:
— Dzieci.
— Ja... ja myślałam i o tem — wyznała Ruth, wspominając mgliste myśli, które dręczyły ją dawniej. Zarumieniła się znowu z dziewczęcego wstydu, że mówić musi o podobnych rzeczach!
— Otóż to właśnie. Kwestja dzieci czyni kandydaturę pana Edena wręcz niedopuszczalną — ciągnęła ze wzburzeniem pani Morse. — Dzieciom należy dać czyste dziedzictwo. W tym wypadku obawiam się, że nie byłoby ono czyste. Twój ojciec opowiadał mi kiedyś o życiu marynarzy i — i rozumiesz mnie chyba.
Ruth ścisnęła znacząco rękę matki, czując, że istotnie rozumie, chociaż nagle powstałe w myśli pojęcie obejmowało coś niejasnego, dziwnego i pełnego grozy, co sięgało poza granice jej wyobraźni.
— Ty wiesz, mateczko, nie robię nic bez twojej wiedzy — zaczęła. — Tylko czasem lepiej, żebyś sama mnie zapytała, tak jak dzisiaj naprzykład,