chciałam ci już dawno powiedzieć, ale nie wiedziałam w jaki sposób. To fałszywy wstyd — wiem;
ale możesz mi przecie ułatwić zadanie! Powinnaś
mnie zawsze zapytać, dać okazję do rozmowy. Ach
mamo, przecie ty również jesteś kobietą! — zawołała nagle w podnieceniu, chwytając ręce matki
i patrząc jej prosto w oczy w półcieniu wczesnego
wieczoru i uświadamiając sobie nagle tę dziwną,
a słodką równość! — Nigdy przedtem nie myślałam
o tobie w ten sposób. Musiałam najpierw zrozumieć, że sama jestem kobietą, a wtedy dopiero, że i ty nią jesteś.
— Obie jesteśmy kobietami — odrzekła matka,
przytulając ją i całując.
— Obie jesteśmy kobietami — powtórzyła. Poczem objąwszy się wpół, skierowały się ku wyjściu,
z sercami wezbranemi poczuciem nowej wspólności.
— Nasza dziewczynka stała się kobietą —
oświadczyła z dumą pani Morse mężowi w godzinę
później.
— To znaczy? — odparł zwolna, długo i bacznie
patrząc na żonę, — to znaczy, że się zakochała.
— Nie, to znaczy, że jest kochana — wyrzekła
z uśmiechem pani. — Doświadczenie udało się.
Dziewczynka zbudziła się wreszcie.
— No... w takim razie jego już można —
precz — zakonkludował pan Morse tonem, w jakim
kończy się ubity interes.
Żona jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/256
Ta strona została przepisana.