Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/267

Ta strona została przepisana.

mocy przedziwnej, dając władzę nad falą, wiatrem i łodzią, i pozwalając być z ukochaną, czuć słodkie jej dotknięcie na ramieniu...
Kiedy pierwszy promień księżyca musnął żagle, zalewając łódź perłowym blaskiem — Ruth odchyliła się bezszelestnie. W tej samej chwili uczuła, że Martin odsuwa się również. Instynkt skrycia tego, co zaszło, był wspólny. Fakt stał się milcząco i potajemnie intymny. Ruth siedziała w oddaleniu; policzki jej płonęły, czuła się przytłoczona własną winą. Oto popełniła coś, co skryć chciała przed braćmi, skryć przed Olney’em. Dlaczego to zrobiła? Coś podobnego zdarzyło jej się pierwszy raz w życiu, chociaż nieraz przecie jeździła łodzią przy księżycu w towarzystwie młodych mężczyzn. Nigdy nie zaznała nawet takiego pragnienia. Przytłoczył ją wstyd i tajemnica własnej, objawiającej się kobiecości. Spojrzała przelotnie na Martina, zajętego zmienianiem kierunku łodzi. W tej chwili bliską była nienawiści ku chłopakowi, zato tylko, że przez niego popełniła coś tak nieskromnego i zawstydzającego. On właśnie! Z pośród wszystkich mężczyzn! Może matka miała rację, że widują się zbyt często? Już nigdy nic takiego — postanowiła. Na przyszłość będą się rzadziej widywać. Przez chwilę nawet powzięła szaloną myśl, że jak tylko zostaną sami, wytłumaczy to, co się stało, robiąc wzmiankę o nagłem osłabieniu, które opanowało ją wieczorem przed samem wzejściem księżyca. Potem jednak przypomniała sobie, jak to oboje odsunęli się nagle,