Na miejsce starych spisów co pewien czas przybywały nowe. Martin podkreślał w książce każdy
obcy, albo niedostatecznie przyswojony wyraz i, nagromadziwszy ich spory zapas, przepisywał na maszynie, poczem kartkę przyklejał do lustra lub ściany. Kartki takie nosił również w kieszeni, żeby
przeglądać je na ulicy, w piekarni lub jatce.
Poszedł nawet dalej: czytając utwory autorów
znanych i uznanych, Martin notował osiągnięte
przez nich rezultaty oraz studjował drogi, jakiemi
szli do ich osiągnięcia: sposoby ekspozycji i struktury, różnorodność stylów i kątów widzenia, a wreszcie nawet rozmaite „sztuczki“ literackie.
Robił notatki, chociaż nie miał bynajmniej
zamiaru naśladować. Poprostu szukał zasad, sformułowań, syntezy. Notował przykłady bardziej wyszukanej i charakterystycznej odrębności literackiej,
aż przestudjowawszy ją u wielu autorów, wydedukować potrafił pojęcie indywidualności stylu wogóle. Przygotowany w ten sposób, mógł już podpatrywać i formułować własną nieświadomą indywidualność literacką, ważyć, mierzyć i oceniać jej odrębność. W ten sam sposób notował chociażby przykłady wyrażeń silnych, zdań o żywem tempie, powiedzeń, co gryzły jak trucizna, paliły jak płomień,
lub jaśniały łagodnym blaskiem, soczyste i słodkie
na bezpłodnej pustyni mowy pospolitej. I zawsze
szukał zasady, ukrytej poza i ponad pozorną przypadkowością stylu. Chciał znać tajniki kunsztu. Potem już mógł próbować sam. Martina nie zadowal-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/299
Ta strona została przepisana.