Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/308

Ta strona została przepisana.

bliższy posiadania samej dziewczyny. Prosił o dwa lata zwłoki, — mijały całe miesiące, on zaś nic nie dokonał. Pozatem odczuwał wyraźnie, iż Ruth nie pochwala jego zajęć. Nigdy nie powiedziała otwarcie, lecz dała mu to uczuć pośrednio, niemniej dobitnie. Nie okazywała zresztą gniewu, ani obrazy — tylko brak uznania. Kobieta o mniej słodkim charakterze obraziłaby się już dawno — Ruth była tylko trochę rozczarowana. Rozczarowanie polegało na tem, iż człowiek, którego wymodelować chciała po swojemu, nie pozwalał jej dokończyć dzieła. Glina do pewnego tylko stopnia zechciała być plastyczna. Zczasem stwardniała i opierała się już przyjęciu kształtu pana Butlera lub pana Morse.
Ruth nie dostrzegła tego, co w Martinie było wielkością i potęgą, a raczej rozumiała to fałszywie. Człowieka, którego istota tak była wszechstronna i giętka, iż żyćby mogła w niezliczonej ilości form egzystencji człowieczej — uważała Ruth za upartego i ograniczonego, albowiem zmieścić się nie dawał w jej formę psychiczną, jedyną, jaką znała na świecie. Nie mogła podążać za lotem umysłu Martina; kiedy szybował w zbyt górnych dla niej sferach — sądziła, że błądzi. Nikt ze znanych jej ludzi nie wznosił się myślą wyżej, niż dosięgnąć mogła. Rozumiała bez trudu rodziców, braci, Olneya, więc też jak tylko rozumieć przestawała Martina, uważała, iż on właśnie zawinił. Była to stara jak świat historja ograniczoności, co pragnie być mentorem wszystkim i każdemu.