Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/351

Ta strona została przepisana.

jętna. Słyszała słowa Martina, pojmowała ich treść formalną, nie dzieliła jednak rozpaczy ni radości. Nie mogła przestać być sobą. Nie zależało jej na sprzedawaniu nowel do czasopism. Jedynie małżeństwo było dla niej ważne. Nie uświadamiała sobie tego jednakże, ani tego, że uparta chęć znalezienia posady dla Martina wypływała z instynktownego i budzącego się już pragnienia macierzyństwa. Ruth spłonęłaby wstydem, gdyby jej to powiedziano poprostu i bez obsłonek; oburzyłaby się gorąco i szczerze. Zapewniaćby poczęła, że obchodzi ją wyłącznie dobro kochanego mężczyzny. Tak więc, podczas gdy Martin otwierał serce, rozradowane pierwszem powodzeniem, pierwszym dowodem ludzkiego uznania, panienka spostrzegała tylko nagi szkielet słów; zato ciekawie i uparcie rozglądała się po pokoju, zaskoczona i przerażona tem, co spotykały oczy.
Po raz pierwszy w życiu patrzała panna Ruth w ponure oblicze nędzy. Wielbiciele przymierający głodem wydawali jej się zawsze bardzo romantyczni — nie miała jednak pojęcia, w jaki sposób mieszkają owi ubodzy kochankowie. Nie przypuszczała nawet, że może to wyglądać w ten sposób. Przenosiła spojrzenie z pokoju na Martina i znowu zpowrotem na pokój. Parny, wilgotny zaduch brudnej bielizny przyprawiał o mdłości. Martin musi być cały tem przepojony, jeśli owa okropna kobieta pierze często — przemknęło przez myśl panny Morse. Taka jest bowiem zaraźliwość nędzy. Zdawało się panience, że dostrzega na Martinie nieczysty