Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/375

Ta strona została przepisana.

jest tylko kwestją czasu. A wtedy — baczność jeden z drugim! Tymczasem czekał pokornie, niczem u stóp profesora, z podziwem i ciekawością wchłaniając każde jego słowo. W miarę słuchania jednak — zdziwiony i zaskoczony — poczuł jakiś brak w sądach młodego anglisty, brak tak ukryty i nieuchwytny, że Martin byłby go nie dostrzegł, gdyby nie najwyższe natężenie uwagi. Schwytawszy jednak — poczuł odrazu swą równość umysłową.
Ruth zbliżyła się po raz drugi, właśnie w chwili, gdy Martin mówić zaczął.
— Chciałbym móc sformułować pewien błąd szanownego pana, a raczej wskazać pewną słabą stronę jego sądów — wyrzekł. — Zaniedbuje pan biologję. Brak dla niej miejsca w pańskich uogólnieniach myślowych. O, nie idzie mi, rzecz prosta, o doświadczenia laboratoryjne i badania mikroskopowe, lecz o biologiczne podłoże syntez, choćby to były syntezy na tematy estetyczne lub nawet socjologiczne.
Ruth była przerażona. Przesłuchała dwa razy kurs wykładów profesora Caldwella i uważała go za żywą skarbnicę wszelkiej nieomylności i wiedzy.
— Niezupełnie rozumiem pana — odrzekł z wahaniem profesor. Kto wie, może nie słuchał wogóle?
— Spróbuję wyrazić się jaśniej — zaczął na nowo Martin. — Wyczytałem kiedyś w jakiejś historji Egiptu, że kultury egipskiej nie można zrozu-