Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/386

Ta strona została przepisana.

więc: parę kochanków rozłączyć mogło nieporozumienie, zrządzenie losu, zazdrośni rywale, tyrani-rodzice, potężni opiekunowie, zbrodniczy krewni i t. d., i t. d.; złączyć zaś mogły: dzielny czyn kochanka, niemniej dzielny czyn oblubienicy, przymusowa kapitulacja potężnych opiekunów, nawrócenie zbrodniczych krewnych, zmiana uczuć zazdrosnych rywali, samowolna kapitulacja wyżej pomienionych opiekunów, wykrycie niespodzianej tajemnicy, zdobycie jej serca przez jego wytrwałą cierpliwość, szlachetne poświęcenie i temu podobne niezliczone warjacje. Znakomitym pieprzykiem było n. p. wyznanie miłosne z ust skromnego dziewczęcia; zczasem odkrył Martin całą rekwizytornię podobnych zdecydowanie ciekawych i wymyślnych atrakcyj. Zato z weselnemi dzwonami nie było żartów. Ani mowy o jakiejś „licenzia poetica“. Niebiosa zwinąć się mogły jak stary dywan, gwiazdy gruchnąć o ziemię — uroczystość weselna zakończyć musiała bezwarunkowo wszelkie perypetje. Co do ilości słów — formuła wymagała minimum 1200, maksimum 1500.
Zanim Martin wydoskonalić się zdołał ostatecznie w sztuce produkowania beletrystyki bulwarowej, wypracował sobie około pół tuzina schematów, które konsultował na nowo przed każdym występem. Formułki te przypominały owe dowcipne, a sporządzane dla użytku niedouczonych matematyków tabliczki, co mogą być rozpatrywane zgóry, zdołu, i z każdego boku, składają się z szeregów cyfr i tu-