zinów kolumn, a służą do wyciągania bez zastanowienia i obliczeń tysiąca najrozmaitszych rozwiązań, nieomylnie ścisłych i prawdziwych. W podobny
sposób mógł Martin w ramach schematu naszkicować w przeciągu pół godziny z tuzin noweletek,
które układał i, w miarę potrzeby, wypełniał fabułą.
Na takie naładowanie słowami formy wystarczała
godzina przed udaniem się na spoczynek po całym
dniu prawdziwego wysiłku twórczego. Martin wyznał kiedyś Ruth, że właściwie mógłby odrabiać nowele nawet przez sen. Pracą było tu tylko zbudowanie ram, pracą zresztą raczej mechaniczną.
Nie wątpił w realną wartość wynalezionej formułki i najwidoczniej znał już umysłowość panów
redaktorów, twierdził bowiem z niezachwianą pewnością, że pierwsze dwa wysłane „produkty mechaniczne“ przyniosą czeki. Istotnie po upływie dni
dwunastu przyniosły czeki, po cztery dolary każdy.
Tymczasem poczynił Martin nowe i alarmujące
odkrycia. Chociaż „Transcontinental“ wydrukował
„Dźwięk dzwonów“ — czeku nie nadsyłał. Martin
potrzebował pieniędzy, upomniał się więc o honorarjum. Otrzymał nato wymijającą odpowiedź
i uprzejmą prośbę o przesłanie dalszych utworów.
Martin przez dwa dni chodził głodny w oczekiwaniu czeku i wtedy to właśnie zastawił rower. Regularnie dwa razy na tydzień pisywał do „Transcontinentalu“ z żądaniem wypłacenia należnych pięciu
dolarów — zrzadka jednak tylko zaszczycany bywał odpowiedzią. Martin nie wiedział, że „Trans-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/387
Ta strona została przepisana.