Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/388

Ta strona została przepisana.

Continental“ od wielu lat już ledwo zipie, że jest organem czwarto- lub nawet dziesiątorzędnym bez podstaw finansowych, żyjącym wyłącznie z pomysłowych szantaży, jałmużny poczciwców i ogłoszeń, dawanych z łaski. Nie wiedział również, że pismo było jedynym środkiem utrzymania dla redaktora i administratora, oraz, że ci panowie utrzymywać się mogli z „Transcontinentalu“ jedynie zapomocą nieregulowania rachunków. Niemniej również nie mógł był wiedzieć Martin, że w szczególności należne mu pięć dolarów zużyte zostało przez administratora na odmalowanie domku w Alameda, które to malowanie uskuteczniał sam pan administrator, jako że nie był w stanie zapłacić rzemieślnika, tem bardziej po nieudanej próbie powierzenia funkcji malowania jakiemuś przybłędzie, który spadł z drabiny, złamał kark i odstawiony został do szpitala.
Dziesięć dolarów, za które Martin sprzedał „Poszukiwaczy Skarbu“ do Chicago — nie zjawiły się jakoś. Opowiadanie zostało wydrukowane, jak sprawdził Martin w Czytelni Miejskiej — wydawca jednak milczał. Na polecone listy nie odpowiadał również.
— Rabunek, zwyczajny rabunek, — zadecydował chłopak. — Kradzież popełniona z najzimniejszą krwią. Umiera z głodu, a tymczasem odzierają go z tego, co jest jedynym towarem, jedyną rzeczą, której sprzedaż przynieść mu może kawałek chleba. Tygodnik „Młodość i Wiek dojrzały“ wydruko-