trzydzieści dolarów. W pierwszym miesiącu wydrukowano cztery wiersze i niezwłocznie załączono
czek na cztery dolary. Zajrzawszy jednak do tygodnika, Martin oniemiał na widok dokonanego rozboju. Niektóre tytuły pozmieniano, n. p. „Koniec“
na „Zakończenie“ lub „Pieśń najdalszej rafy“ na
„Pieśń raf koralowych“. Raz nawet odrzucono —
niezadowalający widocznie — tytuł autora i zamiast: „Światła Meduzy“ wydrukowano „Powrotnym szlakiem“. Najgorsze jednak były cięcia dokonane wewnątrz poematów. Martin klął, pocił się i rwał włosy na głowie. Wyrazy, zdania i całe strofy
poopuszczano, pokrajano lub pozmieniano w możliwie niezrozumiały sposób. Miejscami podstawiono
mu zdania i całe linje, których nigdy nie był napisał. Martin nie przypuszczał, żeby jakikolwiek redaktor przy zdrowych zmysłach mógł popełnić podobne nadużycie, uwierzył więc we własną hipotezę, iż liryki jego zoperowane zostały przez stenografa, a może nawet chłopca redakcyjnego. Natychmiast napisał błagalny list, żeby zaprzestano druku
wierszy i zwrócono rękopis. Pisał jednak i pisał,
prosząc, tłumacząc, grożąc, zaklinając, lecz listy jego zlekceważono. Miesiąc po miesiącu trwał rozbój,
aż wszystkie trzydzieści sonetów ukazały się w druku, i punktualnie co miesiąc nieszczęśliwy autor
otrzymywał czek za ostatnie cztery numery.
Pośród tych licznych niepowodzeń pocieszał się
Martin wspomnieniem czterdziestu dolarów, otrzymanych od „Białej Myszy“. Teraźniejszość kiero-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/396
Ta strona została przepisana.