wać, krystalizować — nie, to byłoby zabicie raz na
zawsze siebie, jako materjału na pisarza. Zresztą
każda noweletka rzemieślnicza, każde słowo wyłącznie dla zarobku pisane, było również pogwałceniem
samego siebie, szacunku dla siebie samego, szacunku dla piękna. Proszę uwierzyć, było mi bardzo
ciężko. Czułem, że grzeszę. I nawet, wyznaję, pokryjomu cieszyłem się brakiem zbytu, chociaż z tego
powodu nosić musiałem ubranie do lombardu. Ale
zato cóż za rozkosz tworzenie „Cyklu miłości“!
Rozkosz twórcza w najszlachetniejszej, najczystszej formie! Dostateczna nagroda za wszystko.
Martin nie wiedział, że dla Ruth „rozkosz twórcza“ jest tylko pustym dźwiękiem. Owszem, używała tego wyrażenia, od niej nawet usłyszał je Martin po raz pierwszy; czytała o tem, studjowała to
nawet, zdobywając swój stopień „Bachelor of Arts“. Nie znała jednak samodzielności myślenia,
ani twórczości na jakiem bądź polu. Kult sztuki był
w niej tylko odbiciem tego kultu, widzianego u innych.
— Czyż redaktor, który drukował pańskie „Liryki Morza“, nie miał słuszności, poprawiając je
nieco? —- zapytała Ruth. — Proszę nie zapominać,
że redaktorzy muszą mieć przecież jakieś kwalifikacje, inaczej nie zostaliby redaktorami.
To, co pani mówi, leży na jednej linji z uznawaniem i chwaleniem wszelkiego istniejącego stanu
rzeczy, — odparł Martin, czując, że opanowuje go
gromadzony oddawna gniew na wszelki ludek redak-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/414
Ta strona została przepisana.