Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/449

Ta strona została przepisana.
Rozdział XXXIII

Martin powoli lecz nieustannie przegrywał bitwę. Przy największej nawet oszczędności honorarja za „wyroby hurtowe“ nie pokrywały wydatków. Przed Świętem Dziękczynienia zmuszony był znowu zastawić czarny garnitur i nie mógł przyjąć na dzień tak uroczysty zaproszenia państwa Morse. Ruth bynajmniej nie była temu rada, co zaś do Martina, to wpadł nieomal w rozpacz. Obiecał panience, że przyjdzie pomimo wszystko; pojedzie do San-Francisco, odnajdzie redakcję „Transcontinentalu“, odbierze należne pięć dolarów i wykupi swój garnitur.
Wczesnym rankiem pożyczył dziesięć centów od Marji. Wolałby pożyczyć je od Brissendena, ale dziwak przepadł nagle bez wieści. Martin nie widział go już od dwóch tygodni i napróżno zastanawiał się nad przyczyną obrazy. Pożyczone dziesięć centów umożliwiło Martinowi przeprawienie się przez zatokę do San-Francisco. Idąc Rynkową, chłopak rozważał, co pocznie, jeśli nie zdoła wydobyć należnych pieniędzy. Droga do Oakland zostanie wtedy zamknięta, w San-Francisco zaś nie ma nikogo znajomego, od kogo pożyczyćby można drugie dziesięć centów.