Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/477

Ta strona została przepisana.

gła też stanąć ponad poglądami swego otoczenia. Czuła się dotknięta do żywego i dygotała z upokorzenia i gniewu. To też Martin, odwiedziwszy ją tegoż dnia wieczorem, nie ośmielił się wydobyć upominku z kieszeni i wręczenie go odłożył do pogodniejszej chwili.
Ruth we łzach — łzach złości i zniecierpliwienia — była dla Martina zdumiewającą niespodzianką. Na widok jej cierpienia przekonał się, że postąpił jak brutal, chociaż w głębi duszy niebardzo rozumiał dlaczego. Nigdy nie przychodziło mu do głowy wstydzić się tych, których znał, ufał też, że Ruth w żadnym wypadku nie może wziąć mu za złe tej wyprawy świątecznej z uszczęśliwionemi dzieciakami. Po długiej chwili jednak panienka zdołała wyjaśnić narzeczonemu punkt widzenia, Martin zaś spokojnie przyjął go do wiadomości i uznał za drobną słabostkę, jedną z tych, którym ulegają wszystkie kobiety, a więc i najlepsza z kobiet.