Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/484

Ta strona została przepisana.

go Niebezpieczeństwa; dyskutowano o wyborach w Niemczech i ostatniej mowie Bebla; powrócono nareszcie do miejscowych spraw politycznych, ostatnich projektów i nieporozumień w zarządzie Zjednoczonej Partji Pracy i do omawiania tych sprężyn, które puszczono w ruch, żeby złamać strejk robotników portowych. Martina zdumiewała tak dokładna orjentacja w polityce wewnętrznej. Ludzie ci wiedzieli mnóstwo szczegółów, niedrukowanych w gazetach — znali wszystkie tajemne sznurki, któremi ukryte ręce poruszały marjonetki na scenie. Ku zdziwieniu Martina, dziewczyna, imieniem Mary, również wzięła udział w rozmowie, wykazując taką inteligencję, jakiej nie spotkał jeszcze u żadnej z niewielu znanych mu kobiet. Wszczęli długą rozmowę na temat Swinburna i Rosettiego, poczem Mary zagnała Martina w kozi róg swą znajomością literatury francuskiej. Zemścił się, kiedy zaczęła bronić Maeterlincka, i puścił w ruch szereg argumentów, użytych w „Hańbie Słońca“.
Weszło jeszcze kilku mężczyzn, powietrze zbłękitniało od dymu. Brissenden załopotał wreszcie czerwoną płachtą.
— Masz świeżą zdobycz dla twego topora, Kreiss, — odezwał się nagle — oto ledwie opierzony młodzieniaszek, pałający uwielbieniem dla Herberta Spencera. Zrób z niego wyznawcę Haeckla... jeśli potrafisz.
Kreiss zbudził się jak gdyby, i zabłysnął cały, niby namagnetyzowany metal, Norton zaś spojrzał