Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/495

Ta strona została przepisana.

gorzko — ucztował ongiś po raz pierwszy w towarzystwie ludzi ucywilizowanych, których stroił w wyobraźni aureolą wzniosłości i kultury. Przypomniał sobie własną nieomal patetyczną sylwetę pół-świadomego barbarzyńcy, który pocił się wszystkiemi porami skóry od zbytniego napięcia uwagi, bał się zdumiewającej mnogości przyrządów do jedzenia, znosił tortury na widok ludożercy-lokaja, pragnął jednym skokiem dosięgnąć poziomu społecznego tych ludzi i wreszcie postanowił pozostać samym sobą, nie udając wykształcenia ni ogłady, których nie posiadał.
Spojrzał na Ruth, jakby chcąc sprawdzić rzeczywistość, niby podróżny, co strwożony nagłą myślą o możliwej katastrofie, upewnia się, czy koła ratunkowe są na zwykłem miejscu. Są — są. Ruth i miłość. Wszystko pozostałe nie wytrzymało probierza książek; Nie ulękły się tylko Ruth i miłość; dla nich obu znalazły książki sankcję biologiczną. Miłość była najwyższym wyrazem życia, najsilniejszem jego napięciem; Martin czuł, że natura stworzyła go, zarówno jak wszystkich ludzi normalnych, przez miłość i dla miłości. Zużyła z dziesięć tysięcy wieków, — o, sto tysięcy, miljon wieków, żeby dojść do człowieka, i jest on najlepszym tworem, jaki uczynić potrafiła. W człowieku zaś najsilniejszą uczyniła miłość, zwiększywszy stokrotnie jej potęgę darem wyobraźni, i wysłała go w znikomość i przemijanie, ażeby drżał z wzruszenia, pożądał i współżył. Ręka chłopaka odnalazła dłoń Ruth, siedzącej obok przy