Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/498

Ta strona została przepisana.

przejawów sił różnorodnych i nieraz potwornych?
— Nie o tem mówimy. Chcę jedynie dowieść, iż pan sędzia postawił co do mnie diagnozę niesłuszną. Chcę dowieść, iż bakterje socjalizmu nie tknęły mnie zupełnie. Chcę dowieść również, iż właśnie pan sędzia ulega niszczącemu działaniu tych bakteryj. Co do mnie, jestem zdecydowanym przeciwnikiem socjalizmu, równie dobrze, jak przysięgłym wrogiem pańskiej półkrwi demokracji, która nie jest niczem innem, jak pseudo-socjalizmem, zamaskowanym płaszczykiem innej nazwy, co sprawdzić możemy w pierwszym lepszym słowniku.
Co do mnie, jestem reakcjonistą — reakcjonistą tak zawziętym, iż stanowisko moje pozostać musi niezrozumiałe dla ludzi żyjących we mgle kłamstwa naszego ustroju społecznego i nie posiadających wzroku dość silnego, by mgłę tę przeszyć. Łudzi pan siebie i słuchaczy, iż wierzy pan w przewagę silniejszego i w rządy siły. Ja zaś wierzę istotnie. Oto różnica. Kiedy byłem jeszcze pustym młodzikiem — dobre parę miesięcy temu — poglądy pańskie i pańskich adherentów wystarczały mi najzupełniej. Przekonałem się jednak, że rządzą nami w najlepszym razie tchórzliwi kupcy i handlarze, którzy przez wszystkie dni swoje grzebią i żerują przy korycie. Zrozumiawszy to, nabrałem poglądów — jeśli pan pozwoli — arystokratycznych. Jestem przy tym stole jedynym indywidualistą z przekonania. Nie cenię społeczeństwa jako takiego. Cenię jedynie człowieka silnego, pierwotnego ryce-