Brissendena, po drugiej podobizna pana Johna Value, ambasadora Wielkiej Brytanji. Redaktor zawiadamiał w krótkich słowach wstępu, iż „Efemeryda” jest odpowiedzią „Partenonu” na twierdzenie
pana Value, jakoby Ameryka nie posiadała poetów: „Oto proszę, masz pan jak na dłoni, panie John
Value!“ Cartwright Bruce opisany został przy
okazji, jako największy krytyk Stanów Zjednoczonych. Zacytowano jego zdanie, iż „Efemeryda” jest
największym poematem, jaki kiedykolwiek wydala
Ameryka. Nareszcie, słowo wstępne redaktora kończyło się w sposób następujący: „Dotychczas jeszcze umysły nasze nie są zdolne ocenić należycie
zalet „Efemerydy”; może nigdy nie potrafimy tego
uczynić. Odczytaliśmy jednak poemat ten kilkakrotnie, podziwiając piękno wyrazów i ich zestawień, oraz nie mogąc pojąć, skąd pan Brissenden
wziął słowa takie i w jaki sposób zdołał je powiązać”. Potem następował poemat.
— Dobrześ zrobił, umierając, Briss, mój stary — mruknął Martin. Miesięcznik ześliznął mu się z kolan na podłogę.
Wulgarność i taniość efektów była wstrętna. Lecz
Martin zauważył apatycznie, że nie czuje mocno
nawet wstrętu. Chciałby się rozgniewać, nie ma jednak dość energji, by gniew odczuć. Martwy był
i otępiały. Krew zamarzła zbyt głęboko, żeby wewnętrzny nurt oburzenia przerwać mógł jej lody.
Ostatecznie, o cóż chodzi? Czy nie harmonizuje to
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/533
Ta strona została przepisana.