Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/546

Ta strona została przepisana.

— Nie zrobisz nic podobnego. Należą, do ciebie i masz z niemi zrobić, co ci się podoba. A jeśli nie chcesz, oddam je Marji. Już ona będzie dobrze wiedziała, jak ich użyć. Radziłbym jednak, żebyś najęła służącą i zrobiła sobie porządne wakacje.
— Opowiem wszystko Bernardowi — powiedziała jeszcze, odchodząc.
Martin skrzywił się, a potem dodał z gorzkim uśmiechem.
— Opowiedz, opowiedz. Może zechce znowu zaprosić mnie na obiad.
— O tak, zaprosi, jestem pewna, że zaprosi! — wykrzyknęła z zapałem Gertruda, gorąco ściskając brata.