„Hańba Słońca“ ukazała się w październiku.
Martin rozpakował przesyłkę pocztową, wysłaną
ekspresem, położył na stole sześć pierwszych egzemplarzy autorskich — i ciężki, przytłaczający smutek
padł mu na serce. Myślał o ostrej radości, którąby
odczuł, gdyby chwila taka nadeszła wcześniej, i radość tę niezaznaną porównywał z obecną chłodną
obojętnością. Oto książka, jego własna pierwsza
książka! A przecież tętno krwi nie przyśpiesza uderzeń nawet o najdrobniejszą część sekundy! Smutek
tylko, smutek głęboki! Pierwsza książka nie ma już
wartości. Jedyną jej wartością są pieniądze, które
przyniesie, a jakżeż mało dba Martin o pieniądze!
Zaniósł jeden egzemplarz do kuchni i ofiarował
go Marji.
— Moja własna książka — tłumaczył, widząc jej
zdziwienie. — Napisałem ją w tym pokoju i myślę,
że jest w niej spora część zasługi waszej zupy jarzynowej. Weźcie książkę, to dla was. Tak sobie,
na pamiątkę...
Nie miał zamiaru chwalić się, ani wywyższać.
Chciał tylko, żeby Marji było przyjemnie, żeby mo-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/562
Ta strona została przepisana.
Rozdział XLIII