Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/566

Ta strona została przepisana.

Zjednoczonych jest zdolna — nadszedł czek na pięć tysięcy dolarów.
— Chciałbym Marjo, żebyście dziś poszli ze mną na miasto około drugiej po południu — poprosił Martin natychmiast po odebraniu czeku. — Albo, lepiej, przyjdźcie około drugiej na róg Broadway i Czternastej. Będę na was czekał.
Marja zjawiła się punktualnie. „Buty“ — było jedyne wyjaśnienie tajemnicy, na jakie zdobyć się mogła, odczuła więc nawet wyraźny zawód, kiedy Martin minął, jakby umyślnie, piękny sklep z obuwiem i wprowadził ją do rejenta. To, co zaszło później, pozostało w jej wspomnieniach czemś podobnem do majaków sennych.
Eleganccy panowie uśmiechali się ku niej życzliwie, rozmawiając z Martinem i pomiędzy sobą; maszyna do pisania klekotała pośpiesznie; złożono podpisy na jakimś imponującym dokumencie; właściciel domku, w którym mieszkała, znalazł się tu również i również coś podpisał. A kiedy wszystko skończyło się szczęśliwie, i Marja wyszła na ulicę, gospodarz podszedł do niej, mówiąc: — „A więc, kochana Marjo, nie potrzebujecie już płacić mi siedmiu i pół dolarów komornego za ten miesiąc“.
Marja była zbyt oszołomiona, żeby odpowiedzieć.
— Ani za następny, ani za następny, ani za żaden — mówił dalej gospodarz.
Podziękowała mu niezdarnie, jak za wielką łaskę. I dopiero powróciwszy do Oakland i porozumiawszy się z sąsiadkami, a przedewszystkiem ze sklepi-