rja, co pracowała ciężko, skołataną miała głowę i nigdy o królewiczach nie śniła — spotkała swego w postaci eks-robotnika z pralni. Po świecie tymczasem zaczęto już pytać „kim jest Martin Eden?“ Odmówił, co prawda, wszelkich danych biograficznych wydawcom, lecz reporterom dziennikarskim nie mógł się opędzić. Oakland było rodzinnem miastem Martina, z łatwością więc wywąchano mnóstwo ludzi, którzy mogli udzielić informacyj. Wszystko, czem Martin był i czem nie był, co czynił, a głównie to, czego nigdy czynić nie zamierzał, rzucono teraz ku uciesze publiczności, zaopatrzywszy w portrety, dostarczone przez miejscowego fotografa, u którego swego czasu zdjął się był Martin, i który obecnie nie omieszkał poodbijać fotografij i skwapliwie rzucić na rynek. Zpoczątku wstręt do gazeciarstwa i całego mieszczańskiego społeczeństwa zmuszał Martina do walki z szałem reklamy, zczasem jednak poddał się, ponieważ poddać się było łatwiej. Uważał, że niepodobna odmawiać widzenia specjalnym korespondentom, którzy przyjeżdżali zdaleka dla jednej rozmowy. Pozatem, dzień każdy tyle miał godzin — od czasu, gdy nie wypełniało go czytanie i pisanie że należało przecie spędzić je w jaki bądź sposób. Przezwyciężył więc niechęć, udzielał licznych interwiewów, wypowiadał poglądy na temat literatury i krytyki, a nawet przyjmował zaproszenia burżuazji. Zapadł w dziwaczny, lecz nader wygodny stan. Nie dbał o nic. Niczego nie pragnął. Przebaczył wszystkim,
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/568
Ta strona została przepisana.