atakował oderwanie się od wszelkiego realizmu,
i uczynił to znakomicie; następnie zaś równie udatnie rzucił w świat wzór twórczości realistycznej.
Dowiódł, że jest talentem wyjątkowym, równocześnie bowiem krytycznym i twórczym.
Złoto przypływało, rosła sława; Martin Eden niby meteor zajaśniał w świecie sztuki, popularność
jednak bawiła go raczej, niż wzruszała. Jeden jedyny szczegół tylko przejął go i zdziwił naprawdę.
Świat co prawda byłby się raczej dziwił jego zdziwieniu, niźli owej nic nie znaczącej drobnostce, którą sławny Eden wyolbrzymił sobie w wyobraźni.
Sędzia Blount zaprosił go na obiad! Oto była owa
rzecz drobna, a raczej początek rzeczy drobnej, która zczasem urosnąć miała do rzeczy wielkiej. Martin obraził sędziego Blount, potraktował go obelżywie, sędzia Blount zaś spotkał go na ulicy i zaprosił na obiad. Martin przypomniał sobie, ile to
razy sędzia Blount miał sposobność zaproszenia go
na obiad. Dlaczegóż nie zaprosił? Nie zmieniłem się
przecie. Jestem tym samym Martinem Edenem. Na
czem polega różnica? Na tem, że rękopisy stały się
książkami w okładce? Przecież pracę spełniłem dawniej. Dzieło swoje stworzyłem wtedy właśnie, kiedy sędzia Blount pomstował na moje poglądy, na
mego Spencera i cały mój intelekt. A więc, sędzia
Blount zaprasza mnie do swego domu nie dla mojej istotnej lecz dla urojonej i nieistniejącej wartości?
Martin uśmiechnął się kwaśno, zaproszenie przy-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/570
Ta strona została przepisana.