Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/583

Ta strona została przepisana.

tin. — Wobec tego ja zapłacę owe trzydzieści pięć dolarów miesięcznie, co zaś do całej sumy...
Przez stół sięgnął po czek. Lecz Bernard Higginbotham zdołał już pochwycić go pierwszy, wołając:
— Zgadzam się! Przyjmuję!
Martin, wsiadając do tramwaju, czuł się zmęczony i zupełnie chory. Raz jeszcze rzucił okiem na szyld sławetnej firmy.
— Świnia! — mruknął. — Świnia! Świnia!
Gdy Mackintosh Magazine wydrukowała „Wróżbiarkę“, ozdobioną winietami Berthier’a oraz dwiema ilustracjami Wenn’a — Herman von Szmidt zapomniał, że poemacik nazwał ongiś rozpustnym. Oświadczył wszem wobec, że wiersz ten natchniony został przez jego żonę, dopilnował, żeby nowina doszła do uszu odpowiedniego reportera, udzielił wywiadu specjalnemu korespondentowi, któremu towarzyszył fotograf. Rezultatem tych zabiegów stała się cała stronica w dodatku niedzielnym, pełna upiększonych zdjęć Marian oraz intymnych szczegółów z życia Martina Edena i jego rodziny. Następował pełny tekst „Wróżbiarki“, przedrukowany za zezwoleniem Mackintosh Magazine. Narobiło to wiele hałasu w sąsiedztwie, poczciwe kumoszki poczęły pysznić się znajomością z siostrą wielkiego pisarza, te nawet, które dotychczas nie kwapiły się z podtrzymywaniem towarzyskich stosunków. Herman von Szmidt zaśmiewał się pocichu w swoim małym war-