Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/585

Ta strona została przepisana.

pragnący dorobku, nie skąpił jednak na służącą i Marian nie była zmuszona nigdy prać i szorować. Martin rozmówił się z agentem firmy Asa, po obiedzie zaś odciągnął go wraz z Hermanem na stronę, żeby wspólnie ubić interes. Hermanowi obiecał Martin jak najdalej idące poparcie finansowe dla zakupienia najlepszego w calem mieście sklepu z rowerami i odpowiedniego warsztatu. Pozatem polecił mu prywatnie, aby rozejrzał się dla siebie za jakimś garażem i przedstawicielstwem samochodów, ponieważ niema żadnych przeszkód, aby Herman von Szmidt poprowadził z powodzeniem dwa interesy.
Przy pożegnaniu, Marian ze łzami w oczach rzuciła się bratu na szyję, zapewniając gorąco, że kocha go bardzo i nigdy ani na chwilę kochać nie przestawała. Stwierdzić należy, że raz pośród najgorętszych zapewnień potknęła się, co zresztą pokryła łzami, pocałunkami i zajękliwym szeptem, który Martin pojął jako prośbę o przebaczenie za ten okres, kiedy straciła wiarę w niego i namawiała, żeby wziął się do porządnej pracy.
— Ten to nigdy nie zaoszczędzi floty — zwierzał się Herman żonie. — Kiedy zacząłem o procentach, powiedział, że gwiżdże na całą sumę i jeśli zacznę o tem jeszcze raz, to mi rozbije mój paskudny niemiecki łeb. Słyszałaś, tak powiedział właśnie: paskudny niemiecki łeb. Ale swoją drogą to pyszny chłop, jeśli nawet nic nie kupuje w interesie. Przyniósł mi szczęście, tak, tak, pyszny chłop!