imię, twarz dziewczyny objawiała się jego oczom,
rozświetlając jasnością ubogą izbę. Jasności tej nie
uwięziły ściany. Rozpostarła się w nieskończoność
i gdzieś w złocistej głębi dusza jego spotkała Jej
duszę. Wszystko, co było w nim najlepszego, wyrywało się ku miłości, jak młoda, bujna rzeka. Sama myśl o Ruth uszlachetniała go, oczyszczała, czyniła lepszym i pragnąć kazała dobrego. Nie znał
dotychczas tego uczucia. Nie znał nigdy kobiety,
która czyniłaby go lepszym. Odwrotnie, każda przemieniała go w zwierzę. Nie wiedział, że niejedna
oddała mu wszystko co miała najlepszego, chociaż
sama nie była dobra. Nie był nigdy zarozumiały, nie
zdawał sobie nawet sprawy, jak mocno jego młoda
męskość pociągała kobiety. Dbały o niego zanadto —
on nie dbał wcale. Nie przypuszczał też, że istnieć
mogły istoty, które przez niego, przez niego właśnie,
stawały się lepsze. We wspaniałej beztrosce żył aż
do dnia dzisiejszego, a oto dzisiaj zdawać mu się
zaczęło, iż ręce, które się doń wyciągały, zawsze
bywały występne. Nie umiał być sprawiedliwym
w stosunku do nich, ani do samego siebie. Dziś po
raz pierwszy w życiu począł zastanawiać się nad
sobą. Nie był zdolny do sądzenia i tylko cały; płonął wstydem w obliczu własnych grzechów.
Zerwał się raptownie, żeby spojrzeć na własną
twarz w brudnem lusterku nad umywalnią. Przetarł
szkło ręcznikiem, a potem patrzał długo, uparcie,
badawczo. Właściwie widział siebie po raz pierwszy. Oczy jego umiały patrzeć, lecz do dnia dzisiej-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/60
Ta strona została przepisana.