były przecież jeno książkami, czarodziejską bajką o świecie pięknym i nieprawdopodobnym. Teraz oto napotkał samo życie, istniejące i rzeczywiste, wśród którego rozkwitała kobieta — kwiat. Odtąd zaznać miał goryczy pragnień palących aż do bólu, beznadziejności najokrutniejszej, gdyż ożywianej wiecznie złudzeniem nadziei. Wahał się pomiędzy bezpłatną czytelnią w Berkeley a takąż czytelnią w Oakland. Zadecydował pójść do Oakland, ponieważ tam właśnie mieszkała Ruth. Któż wie? czytelnia jest dla niej najodpowiedniejszem miejscem, może ją tam spotka? Nie znał przepisów bibljotek publicznych, wędrował więc między nieskończonemi rzędami tomów, dopóki jakaś miła panienka o wyglądzie Francuzki nie wskazała mu, że wydział informacyj jest na górze. Martin nie był dostatecznie wtajemniczony, żeby odrazu zagadnąć pana, urzędującego za pulpitem, to też przygody jego rozpoczęły się od sali przeznaczonej na dzieła filozoficzne. Wiedział coprawda, że istnieją książki o filozofji, lecz nie przypuszczał, że napisano o niej tak wiele. Niezliczone rzędy półek, uginających się pod ciężarem tomów przytłoczyły go, i podnieciły zarazem. Było tu na czem wypróbować siłę mózgu! W dziale matematycznym znalazł książki o trygonometrji i, skwapliwie przerzucając kartki, zdumiewał się nad szeregami niezrozumiałych formuł i figur. Umiał czytać po angielsku, ale tu język był jakiś dziwaczny. Ar-
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/73
Ta strona została przepisana.