Strona:PL London Biała cisza.pdf/29

Ta strona została przepisana.

A potem z żyznego południa, z za gór ukazały się nowe zastępy — tym razem były to kobiety, które wkrótce zdobyły jeszcze większą władzę, aniżeli pierwsze. Słowo ich było prawem, a prawo ich było żalaznem prawem. Ze zmarszczonemi brwiami spoglądały na żony indjanki, a w obecności ich kobiety stawały się ciche i skromne. Niektórzy tchórze zaczęli się wobec nich wstydzić swoich związków z córkami tej ziemi i z gniewem spoglądać na swe ciemnoskóre dzieci. Zato inni zostali wierni żonom tuziemkom i byli z nich dumni. Gdy weszło w modę rozwodzenie się z indjankami, Koll Hollbryte odważnie sprzeciwił się ogólnemu prądowi, co nie przeszkadza, że zaczął jakoś szczególnie mocno odczuwać trudności położenia tych biedaczek, co przyszły tu ostatnie, nie mogły się z nikim porozumieć, a które mimo to rządziły okolicą.
Pewnego pięknego dnia okazało się, że Górny Kraj, położony daleko za strefą polarną, obfituje niezmiernie w złoto. Wiadomość tę przywieziono na psach nad brzeg Słonej Wody. Okręty, płynące przez Ocean Spokojny, przyniosły nowinę na Południe, stamtąd kable i miedziane druty rozniosły ją po całym świecie; wówczas Świat poraz pierwszy dowiedział się o Klondycke i o kraju, leżącym nad Joukonem.
Koll Hollbryte przeżył spokojnie kilka lat. Z Magdaleną obchodził się, jak przystało na dobrego męża, a ona obdarzyła go synem. Koniec końców jednak począł odczuwać jakieś niezadowolenie;