Strona:PL London Biała cisza.pdf/42

Ta strona została przepisana.

— Jeszcze o tem nie myślałem, — odparł. — Wątpię zresztą, czy wogóle wrócę przed wiosną.
— A jakże tam Magdalena?
Na to pytanie Koll Hollbryte poczerwieniał, jak burak, i spuścił oczy. Malmut Kead mógłby za to nabrać dlań pogardy, gdyby tak dobrze nie znał ludzi. Więc tylko z goryczą zaczął mówić o żonach i córkach, które tu przyszły i nietylko przepędziły żony indjanki, ale w dodatku podsunęły mężczyznom nieczyste myśli i nauczyły ich wstydzić się swoich związków z tuziemkami.
— Ale, kiedy ja myślę, że jej tam jest dobrze, — rzekł pośpiesznie na swe usprawiedliwienie król z Sirkl-City. — Wiecie przecież, że tam wszystkiemi mojemi sprawami zajmuje się Tom Dickson i z pewnością postarał się, żeby jej na niczem nie zbywało.
Malmut Kead wstrzymał jego objaśnienia, położywszy mu rękę na ramieniu. Obaj wyszli przed dom. Na niebie wspaniała zorza północna rozlewała tysiączne przecudne barwy; w dole leżała uśpiona osada. Gdzieś, w oddali rozlegało się samotne wycie psa. Król chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Kead ścisnął go za rękę, więc zamilkł. Głosy stawały się liczniejsze. Psy jeden za drugim zaczęły wyć, aż wreszcie noc zapełniła się posępnemi dźwiękami niezwykłego chóru. Kto poraz pierwszy usłyszał tę dziką pieśń, ten zaczyna pojmować najważniejszą, wielką tajemnicę Północy; kto słyszał ją często, temu brzmi ona, jak uroczyste, pogrzebowe podzwonne nad zmarłemi marze-