Strona:PL London Biała cisza.pdf/43

Ta strona została przepisana.

niami. Ta pieśń, to skarga udręczonych dusz, w której ześrodkowała się cała puścizna Północy — męczarnie niezliczonych pokoleń; słychać w niej jakąś wielką przestrogę i jakby „wieczny odpoczynek“, poświęcony wygnańcom z cywilizowanego świata.
Kiedy dźwięki zamierały już w samotnych, przerywanych jękach, Koll Hollbryte nagle zadrżał. Kead czytał w jego myślach, jak w otwartej książce, i przypomniał mu przeszłość, dni cierpienia, głodu, choroby; w dni te zawsze znajdowała się koło niego cierpliwa, cicha, pokorna Magdalena, dzieląc z nim trudy i niebezpieczeństwa bez żalu, bez skarg. W myśli Hollbryte’a odżyły surowe, jaskrawe, smutne obrazy przeszłości, a dłoń tej przeszłości potrąciła najtajniejsze struny jego duszy. Był to odpowiedni moment psychologoiczny; Malmut Kead zaledwie mógł się powstrzymać od otworzenia przed nim wszystkich swoich kart i wygrania walki w ten sposób, ale pomyślał, że lepiej będzie poczekać i dać mu porządną nauczkę. W chwile potem uścisnęli sobie ręce i śnieg zaskrzypiał pod mokassynami wspinającego się pod górę króla.
Teraz Magdalena nie była już ani trochę podobna do owego rozbawionego stworzenia, które zaledwie przed godziną tak wesoło się śmiało i którego zarumienione policzki i płonące oczy o mało nie wytraciły z kolei poważnych profesorów. Siedziała w tej chwili, osłabła do cna, wyczerpana i zgnębiona na tem miejscu, gdzie przyprowadzili i posadzili ją Prins i Harringtone. Malmut Kead spo-