Strona:PL London Biała cisza.pdf/46

Ta strona została przepisana.

na ustach, rozbrzmiewało ono po całej sali balowej. Szpakowaci mężczyźni, z których wielu wciąż jeszcze, co prawda, pracowało w szachtach na dniówkę, ale pyszniło się ze swego stanowiska „tutejszych“, na naiwne pytania nowicjuszów odpowiadali albo wymownem łgarstwem (specjalnie na to przecież byli stworzeni, by igrać z prawdą), albo też spoglądali z oburzeniem na taką ignorację nie do darowania. Znajdowało się tu ze czterdziestu przeszło królów z górnego i dolnego Joukonu; wszyscy zabawiali się grą w hazard, stawki zaś stanowił złoty piasek z ich państw; wagowemu, którego zadaniem było odważać mocno nabite woreczki ze złotem, trzeba było dać do pomocy dwóch ludzi; kilku doświadczonych graczy, znających wszelkie prawidła gry i zakładów, jak swoje pięć palców, układali listy niezliczonych stawek na tę, lub inną faworytę.
Któraż z nich jest Fredą? Ileż to już razy zdawało się, że grecka tancerka została nareszcie poznana, ale za każdym razem kończyło się tylko na panice wśród graczy i przypływała nowa fala stawek tych, co zarażali się hazardem. Malmut Kead, którego przyjście wywołało wśród obecnych ogłuszający chór powitań — a na całej sali nie było nikogo, ktoby go nie znał — również żywo zainteresował się grą. Kead miał niezmiernie bystre spojrzenie i delikatny słuch, to też nigdy uwagi jego nie uchodził najdrobniejszy nawet szczegół; jakiś charakterystyczny sposób chodzenia, jakiś specjalny ton głosu; w danym wypadku wybór jego padł