Strona:PL London Biała cisza.pdf/48

Ta strona została przepisana.

czący co chwilę ślizgali się po bryłkach lodu, odrywających się od jego mokassynów i wełnianych pończoch. Bal na północy niema w sobie nic a nic odświętnego; ludzie przychodzą tu wprost od pracy, albo z drogi, i jeżeli nawet mieli kiedykolwiek jakie pretensje, to zatracili je zupełnie. Konwenanse do pewnego stopnia zachowywane są w wyższych sferach urzędowych, ale tutaj kastowość nie grała żadnej roli. I milionerzy, i najemnicy, i poganiacze psów i konni policjanci, bez różnicy chwytali się za ręce w „grand rond“ i z jednakowym zapałem wirowali, wykonywując najdziwniejsze skoki. Wszyscy odznaczali się pierwotnością, bezpośredniością w zabawie, byli krzykliwi i nieociosani, ale bynajmniej nie ordynarni; przeciwnie, czuło się w nich nawet jakąś swego rodzaju rycerskość, coprawda, nieszlifowaną, ale równie szczerą, jak i najsubtelniejsza uprzejmość.
W pogoni za grecką tancerką, Koll Hollbryte postarał się znaleźć w tem samem kółku, co „Norweska Księżniczka“, na którą uporczywie wskazywała powszechna opinja. Jednak, przetańczywszy z nią kilka tour’ów, gotów był postawić swoje miljony nietylko na to, że nie była to Freda, ale i na to, że ramię jego nie poraz pierwszy jej kibić obejmowało. Gdzie to było i kiedy, nie mógł sobie na żaden sposób przypomnieć, ale że kobietę tę znał, nie ulegało wątpliwości, a świadomość ta tak go intrygowała i niepokoiła, że postanowił bądź co bądź dowiedzieć się, kto to jest. Malmut Kead mógł mu zpewnością w tem do-