Strona:PL London Biała cisza.pdf/52

Ta strona została przepisana.

para dostała się szczęśliwie do jadalni, gdzie były przygotowane ostrygi w konserwach po pięć dolarów porcja. Tłum widzów, odetchnąwszy z widoczną ulgą, podzielił się na pary i wszyscy przeszli do jadalni. Freda nachmurzyła się, ale poszła z Kollem Hollbryte’em; tylko, że miała ona bardzo złośliwy języczek i dobre serce, więc nie pozwoliła mu nacieszyć się ostrygami. Co do niego mówiła — to właściwie jest bez znaczenia, ale twarz jego przy jej słowach już to okrywała się bladością, już to stawała się purpurową, tak, że niejednokrotnie sam się w duchu przeklinał.
W jadalni był gwar i hałas nie do opisania, ale gdy Koll Holbryte wstał i podszedł do stołu, przy którym siedziała jego żona, wszystko nagle ucichło. Od chwili, jak pozdejmowano maski, przez wagę przeszła przerażająca poprostu ilość złotego piasku — zakładano się teraz o to, jakie będzie zakończenie całej tej historii. Wszyscy czekali z zapartym oddechem. Błękitne oczy Harringtone’a ani drgnęły, ale na kolanach, pod stołem, trzymał na pogotowiu ogromny „Smitd at Wasson“. Magdalena podniosła oczy i z największym spokojem spojrzała na męża.
— Czy pozwolicie mi... prosić was do następnego walca, — odezwał się król.
Żona króla rzuciła okiem na swój karnet i twierdząco skinęła głową.