Strona:PL London Biała cisza.pdf/7

Ta strona została skorygowana.

BIAŁA CISZA.

— Carmen wytrzyma jeszcze ze dwa dni, nie więcej.
Mayson splunął, przyczem grudka lodu zadźwięczała na zamarzłej ziemi, uważnie obejrzał nieszczęśliwe zwierzę, podniósł jego łapę ku ustom i jął obgryzać sople, wpijające się w jego biedne, pokaleczone palce.
— Ile razy zdarzało mi się widzieć psy o sławnych imionach, wszystkie nic nie były warte, — powiedział, skończywszy z tą robotą i odtrąciwszy od siebie zwierzę. — Daje się psu sławne imię, a ono poprostu nie może podołać tej odpowiedzialności, nędznieje i zdycha. Co innego, jeżeli się psa nazwie jakimś rozsądnem imieniem, jak naprzykład Burek, Łyska, albo Żuczek. Czy takiemu psu może się stać co złego? Nie, sir, nie może. Weźmy naprzykład choćby Szukuma, przyjrzyjcie mu się, on…