Strona:PL London Biała cisza.pdf/8

Ta strona została skorygowana.

Chap! Mocny, żylasty pies z szybkością błyskawicy zrobił koziołka w powietrzu tak, że Mayson zaledwie zdążył odskoczyć i ocalić swoje gardło przed ostremi zębami zwierzęcia.
— Aaa… toś ty taki! no, to masz za to! Szybkim uderzeniem biczyska rozłożył psa na śniegu; zwierzę żałośnie zawyło, a z pyska spłynął mu jakiś żółtawy płyn.
— Mówiłem więc, spójrzcie na Szukuma, to prawdziwy północny pies; założyłbym się, że zanim upłynie tydzień, pożre Carmen.
— A ja założę się, że my zjemy Szukuma i to w bardzo krótkim czasie — odezwał się Malmut Kead, przewracając bryłę lodu, którą postawił na ogniu, aby się roztopiła. — A jak ty myślisz, Ruto?
Indjanka, zajęta gotowaniem kawy, wrzuciła do imbryka kawał lodu, żeby fusy opadły, popatrzyła na Malmuta, potem na męża, i nie odezwała się, ani słowem. Była to tak oczywista prawda, że potwierdzać ją uważała za zbyteczne. Mieli przed sobą jeszcze dwieści mil, po bezdrożu; zapasy mogli rozłożyć na jakieś sześć dni, nie więcej, psy zaś nic już nie miały — jasne więc, że innego sposobu nie było.
Wszyscy troje usiedli przy ogniu i zabrali się do nędznego posiłku. Był to krótki, południowy wypoczynek, psów więc nie wyprzęgali; leżały dokoła sani, wpatrując się w ludzi chciwemi, wygłodniałemi oczami.
— Teraz już skończymy z obiadami — po-