Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/108

Ta strona została przepisana.

I z nich się doczekał dzieci,
Niedługo zostałbym panem!

Nuńo.

Pasterzem jesteś Don Tella,
Możnego pana téj ziemi,
W Galicyi... ba! daléj nawet
Z potęgi swojéj znanego.
Zamiary wyznać mu swoje
Należy, gdyś jego sługą.
A zresztą ten bogacz hojny
Bydełka tobie dać może.
Elwiry wiano zbyt małe:
Ta chata, źle zbudowana,
Zczerniała całkiem od dymu,
Tu-owdzie kawałki pola,
Kasztanów coś ze dwanaście,
To wszystko nic — jeśli pan twój
Nie zechce przyjść ci z pomocą!

Sancho.

O nie wątp o méj miłości!

Pelagiusz (na stronie).

Więc on Elwirę zaślubi!
To i ja miłość swą zmienię!

Sancho.

Dla tego, kto wdzięk jéj ceni
Cóż nad tę piękność droższego?
Ja do tych ludzi należę,
Dla których cnota posagiem...

Nuńo.

Nie szkodzi powiedziéć panu
I prosić o jaką łaskę,
Don Tello i siostra jego,
Życzliwie pokłon twój przyjmą.

Sancho.

Z przykrością pójdę, lecz skoro
Tak chcecie — niech i tak będzie!

Nuńo.

Niech Stwórca ci błogosławi
I liczném darzy potomstwem!
Pelagiusz niech idzie ze mną.

Pelagiusz.

Jak mogłeś mu pan Elwirę
Obiecać i przy mnie jeszcze?...