A ja się głupiec łudziłem...
Pozostań przy życiu, droga,
Ja muszę śmierć sobie zadać!
O droga moja Elwiro,
Jak srodze Sancha zawiodłaś!
To żart był, Sancho kochany,
Ma miłość i jéj nadzieje
Dać ci tę lekcyę kazały.
Bo przecież kochać i mścić się
Zadanie to jest miłości.
Więc jestem twym narzeczonym?
Wszak twierdzisz, że rzecz skończona.
Twój ojciec radził mi jeszcze,
Choć o to go nie prosiłem,
Ażebym do swego pana,
Możnego władcy téj ziemi,
Po łaskę udał się jaką.
I chociaż dla mnie Elwira,
Jest skarbem największym w świecie,
Lecz Nuńo twierdzi, że-m winien
Krok taki panu swojemu.
Wszak stary on i rozumny,
A wreszcie twoim jest ojcem,
Więc trzeba słuchać rad jego.
Bądź zdrowa, pójdę do pana.
Na powrót twój czekać będę.
Oj gdyby mię téż ci państwo
Darami wzbogacić chcieli!
O ślubie powiedz — to dosyć.
Ja-m duszę i życie całe
W twe rączki złożył śliczniutkie,
Czy jednę z nich mi darujesz?
Nazawsze, bierz ją kochany.